poniedziałek, 17 grudnia 2018

Lady Pank - trasa "LP1"


Płyta LP1 to zestaw największych starych przebojów grupy w nowych aranżacjach. Jeśli chodzi o instrumentarium to jest perfekcyjnie (jak zwykle), a stare brzmienia dźwięczą ciut inaczej. Gdzie nie gdzie są zmienione nutki, gdzieś jest inny akcent, ale wszystko pasuje jak ulał. W sumie kawał doskonałej roboty. Jedynym co zdecydowanie odróżnia utwory z tej płyty od oryginałów to wokal. Grupa postanowiła wydać retrospektywny album z różnymi postaciami polskiej sceny muzycznej przy mikrofonie (Wyjątki to "Dudu" - Panasewicz, "Mała Lady Punk" - Borysewicz i instrumentalny "Zakłócenie porządku"). I tu już tak kolorowo nie jest. Obok naprawdę fajnie zaśpiewanych numerów, 


są średnie, a jest i jeden koszmarny. Nie chcę tu brnąć w ocenę konkretnych numerów, bo jest aspekt zdecydowanie ważniejszy.


czwartek, 17 maja 2018

Nowa kategoria "Aktualności"

Jest nowa kategoria w której będą prezentowane nowe nagrania które moim zdaniem wybijają się ponad przeciętność. Jeśli coś zwróci moją uwagę podzielę się z Wami, ale będą tu zamieszczane tylko nowo wydane nagrania, choć oryginały mogą być stworzone dawno. I takim właśnie przykładem jest pierwszy wpis.

Grupa - Five Finger Death Punch 



Utwór "Gone Away"

Hej znowu jestem :)

Powtarzam tu pierwsze wpisy, bo przeniosłem bloga z innej platformy którą zamknięto.

Trudno mi teraz podać dokładną datę. Było to gdzieś na początku podstawówki, może 74/75. Wujek Mirek (właściwie stryjek) mój osobisty Ojciec chrzestny, miał na jednej z kaset do swojego magicznego magnetofonu kasetowego marki Thomson coś, co zmieniło moje życie.
 Na tym niesamowitym sprzęcie po raz pierwszy świadomie usłyszałem kawałek The Beatles Please Mr Postman

 Od tego dnia nic nie było już takie jak kiedyś. Możecie mi wierzyć lub nie, ale przychodziłem do Wujka prawie codziennie po szkole (mieszkał blisko mojej chaty) i przez kilka godzin słuchałem tego kawałka zarzynając Thompsona. Przypuszczam, że musiało to wkurwiać Ciocię i Wujka, ale nie kręcili afery. Być może ciekawiło ich to dziwactwo. Dodatkowo po jakimś czasie odkryłem na drugiej stronie tej kasety kolejny kawałek Beatlesów. Może było to świadome działanie Cioci lub Wujka (dograli kawałek), bo ileż można słuchać na okrągło jednej piosenki? Ten rzadki dar (moi znajomi nazywają to pokręceniem), czyli słuchanie jednego kawałka raz za razem, pozostał mi do dzisiaj. Jeśli coś mnie "dziabnie" potrafię piłować kilka dni. Tylko jeden utwór. Jeśli podoba mi się cała płyta, to nawet nie pytajcie ile powtórzeń jestem w stanie wykonać.

 Od tej pory mieliłem na zmianę jeden i drugi. Dziecko wszystko widzi większe dlatego wydaje mi się że trwało to kilka miesięcy. Nie jest to aż tak bardzo istotne ile, ale trwało długo i wytyczyło moją muzyczną ścieżkę. Liczyli się tylko Beatlesi. Nic poza nimi nie miało dla mnie najmniejszego znaczenia. Muzyka i Beatlesi nagle stali się bardzo istotnym elementem mojego życia. Nie był to żaden proces. Nikt mi nie puszczał wcześniej muzyki, nie namawiał, nie polecał. Pewnego dnia walnęło mnie coś w głowę i stało się. W sumie miałem sporo szczęścia, że stuknęło mnie w bańkę Beatlesami. W tym czasie w radiu królowało takie gówno, że można było łatwo wdepnąć w naprawdę wielki placek.